GTA IV ograłem i ukończyłem dopiero po 7 latach (
memo!), a jej dodatki sierpniem ubiegłego roku (12lat?). Na piątkę przyszło 9 lat.
Wyliczam to, bo do klasyków siadałem jakoś w rok od wydania, a te z 3D Universe miałem zaraz po premierze albo nawet przed! W Vice City grałem już w maju 2003 na peceta, choć w Europie była dopiero od sierpnia.
Biorąc pod uwagę, jak zachwycony byłem odkrywając GTA4 (detale, fizyka, światło) to do 5-tki siadałem już z pewnym standardem w głowie. Doskonale pamiętam podobne uczucie, gdy siadałem do VC po trójce.
Styl i wrażenia
Nie będę się rozwodził, gra smakuje jak naprawdę świetnie przyrządzone, przyprawione danie, podane tak, jak chciałem, choć kurde, wcale tego wcześniej nie zdefiniowałem.
Czy mam jakieś ale? Pamiętam scenę z filmu "Kawa i papierosy"
Zobacz Babeczka siedzi sobie w knajpie, pije kawę tak, jak lubi. Podchodzi kelner, niby pyta, czy dolać, ale nie czekając na odpowiedź, dolewa. Zirytowana wytyka mu, że miała już idealny kolor, temperaturę i była świetna (kawa).
I teraz tak:
- Czy fizyka w GTA IV była lepsza? Ano była, zauważyłem, ale czy aż tak? Nie, dopóki nie spojrzałem na te filmy typu "Why GTAIV is bettter than V?"
- Czy misje w V są absurdalne i nierealne? (bo tak mi mówiono) O dziwo, nie, jest kilka niecodziennych, ale nigdzie na poziomie np. San Andreas!
- Czy fabuła jest gorsza, niespójna? Nie, bo ta gra to jedna wielka piaskownica, w której twórcy umiejętnie wplątali mnóstwo aluzji. Fabuła nie jest jak jedno popisowe świąteczne danie (jak w VC albo IV), ale jest jak ***isty biesiadny bufet, w którym wyjdę najedzony i posmakuję wszystkiego, a na końcu zapytam kogoś obok: "Ty, a próbowałaś tego?" Mnie to pasuje.
W III i IV brakowało mi terenów dzikich, pozamiejskich, stąd lubiłem grać w Mafię. Natomiast, nigdy nie zapomnę jak po raz pierwszy w SA jechałem z San Fierro do Las Venturas, przez te pustynne wzgórza w Bone Country. Gdy oblokowałem Trevora poczułem to samo.
Róznica między możliwościami w VC a SA była ogromna, w tej drugiej tych wszystkich ***lników było zbyt dużo, to przerastało. Tutaj jest w porządku, znacząco dużo minigier (golf, tennis, joga etc.), wystarczająca ilość ubrań, do tego skutery, samoloty, tunning aut. Jestem nasycony, a nie przejedzony.
Postacie i fabuła
Ciekawe, udało mi się uniknąć spoilerów przez te lata. Wiedziałem, że gra kłania się filmom m.in. "Gorączka" (1995), ale nie wiedziałem, że aż tak! Specjalnie, tak ubrałem postacie w screenie powyżej, bo to wypisz wymaluj Waingro, Donald Breedan i Neil McCauley.
Gorączka to osobny temat, od żywcem wziętej akcji po małe detale, więc zostawię to na razie.
Michael
Michael zaczynał jako moja ulubiona postać, a skończył jako ten najbardziej irytujący i trochę obrzydzony. Jego postawę i charakter można zawrzeć w jego ostatnich słowach w finale nr A:
Cytat:
Surviving is winning, Franklin, everything else is bullshit. Fairy tales spun by people too afraid to look life in the eye. Whatever it takes, kid: survive.
Słowo klucz: Survival.
Trevor
Gdy Trevor zabił Johna na początku, wydało mi się to przerysowaną próbą pokazania, jak bardzo jest on niebezpieczny i nieprzewidywalny. Jednak od tamtej pory już tylko plusował. Zdecydowanie najbardziej spójna i głęboka postać, pomimo pozornego szaleństwa. Jego postawę i charakter można zawrzeć w jego ostatnich słowach w finale nr B:
Cytat:
Well, I can't! You're turning on him? I've had enough traitors in my life!
Słowo klucz: Autentyczność.
Franklin
Franklin, franklin... wszystko i nic, zabawa i nuda. Najmniej lubiłem nim grać, ale na końcu najwięcej godzin nim przegrałem. Bo jest praktyczny, ma najprzydatniejszą umiejętność, nawet zabawne dialogi. Takie trochę bicie czwartej ściany, w stylu, z puntu "widza" najmniej ciekawa postać, ale z punktu "gracza" najbardziej potrzebny.
Słowo klucz: Nie wiem, chyba czwarta ściana.
Rozgrywka
Najbardziej lubię wsiąkać w świat przedstawiony, a przy ogromie i różnorodności LS i Blaine Country oraz możliwości gry z widoku FPP GTAV to mega przyjemność.
Randomowe spotkania zaskakują, największe WTF miałem, gdy spotkałem na drodze dwóch starców próbujących zgwałcić dziewczynę, śmiechłem natomiast, gdy podwoziłem pijaną parkę i zaczęli się grzmocić na tyłach samochodu. Zdecydowanie to gra dla dorosłych, co przypomniało mi obejrzenie krótkiego filmu "The Loneliest Robot in Great Britain" w kinie.
Z chęcią wypuściłbym serię, w której gram bez radaru, hudu, w fpp i odgrywam roleplay. Brakuje jedynie tej fizyki z GTAIV. Z drugiej strony to w końcu GTA, a przy tej odsłonie można naprawdę świetnie się bawić.
Moja galeria na Steam
Post Scriptum
Jeszcze zapomniałem o muuuuuzyce. Stacji bez liku, nie zdążyłem dobrze obsłuchać wszystkiego, ale absolutny numer 1 to ścieżka, gdy pauzujemy grę:
Słuchaj! Ten styl, ta melancholia, czasami specjalnie po prostu gapiłem się w mapę by posłuchać, no i wiecie, ja mam już ponad 30 lat, więc dotyka mnie to podwójnie. Wszystko takie bliskie, tu i teraz, a jednak takie odległe, kiedyś, coś, gdzieś... Jak mówił Neil w "Gorączce":
Cytat:
Don't let yourself get attached to anything you are not willing to walk out on in 30 seconds flat if you feel the heat around the corner.
I tak uderza w dorosłego już człowieka, te 30 sekund, kiedyś w pewnych momentach, i te 30 minut lub dni w innych, no i te 30 lat. Gdzie sen, gdzie marzenia, gdzie rzeczywistość.