Gość
Rejestruj
  Rockstar Games Launcher |
|
Nie podoba się wam, że potrzebujecie miliona aplikacji uruchamiających wasze ulubione gry, bo ich wydawcy mają takie widzimisię? Cóż, być może już wkrótce będziecie musieli przełknąć kolejną instalację. Rockstar Games udostępnił dzisiaj swój własny launcher dla Windows. Program służy za bibliotekę i sklep, w którym możemy nabyć gry studia wydane na pecetach. Ponadto oferuje zapis postępów w chmurze, automatyczne aktualizacje zainstalowanych tytułów oraz wyświetla najnowsze wieści z Newswire. Do biblioteki dodać można również gry Rockstar zakupione na innych platformach lub w wersji pudełkowej. Póki co Aktualizacja (18.09)Okazuje się, że jednak Rockstar Games Launcher nie jest taki opcjonalny. A przynajmniej nie w przypadku steamowego Grand Theft Auto V. Gra została właśnie zaktualizowana na platformie Valve i teraz zamiast dotychczasowego klienta Social Clubu uruchamiana jest nowa aplikacja startowa. |
|
| · link powiązany |
|
 chaosnapisany 21.09.2019 o godzinie 20:51
zobacz profil autora |
| Ten Launcher nie obsługuje wszystkich tytułów Rockstar. Skandal. |
| sdr napisany 19.09.2019 o godzinie 11:40
zobacz profil autora |
|
@k5_ nie wiem, może ktoś, ale w sumie i tak każdy wie, że trwa to o wiele za długo :P @chaos wiatr graczowi w oczy. A tak poważnie, to sam się kiedyś podobnie przejechałem z tą dwustopniową autoryzacją. Bodaj w OVH nie było swego czasu procedury na wypadek utraty urządzenia z apką generującą kody. |
| chaos napisany 18.09.2019 o godzinie 17:33
zobacz profil autora |
|
Nigdy nie wiadomo kiedy najdzie Cię ochota odstrzelenia komuś łba w GTA Online. Zwłaszcza po całym dniu pracy w niemieckim korpo, kiedy przychodzisz do domu z myślą o chwili dla siebie. Siadasz wygodnie w swoim starym fotelu gracza, odpalasz GTA V, które zakupiłeś lata temu na Steam w wyprzedaży i czekasz aż łaskawie wszystko się ładnie załaduje. O, a co to za nowe ustrojstwo. Rockstar Launcher. Trzeba się zalogować do konta. Wpisujesz login i hasło, a apka żąda od Ciebie kodu uwierzytelniającego weryfikacji dwuetapowej z aplikacji, którą zainstalowałeś kilka miesięcy temu aby zgarnąć kasę w grze. Oczywiście było to na telefonie, którego już nie posiadasz, więc z grania nici. Wtem przypominasz sobie, że w kolekcji posiadasz Far Cry 3. Ale zaraz, na jakiej to platformie? Ah, Uplay. Okej. Szukasz takiej aplikacji na komputerze, bach! Jest! Jakimś cudem nie wywaliłeś podczas ostatniego sprzątania na dysku. Na szczęście tutaj login i hasło przetrwało i możesz sobie zainstalować grę. Jak na złość ***iste światłowodowe łącze oferuje prędkość pobierania w granicach 1 megabita na sekundę, więc chwilę to może potrwać. Chęć grania jest duża, a cierpliwość powoli się kończy i wtem po wybuchowej reakcji chemicznej postanawiasz olać temat i zrelaksować się przy odmóżdżającym NFSie. Gdzie on się podział? Steam nie zna produktu, Uplay tym bardziej. Z pomocą przychodzi Google i Origin, którego musisz najpierw sobie pobrać, a następnie pobrać i zainstalować ukochanego Shifta... Twoje rozmyślania przerywa skręcający ból brzucha i nieodparta chęć zrobienia klocka. Zabierasz ze sobą chiński telefon, siadasz wygodnie na sedesie i odpalasz Vice City w którym tak daleko przecież zaszedłeś kilka lat temu. Wreszcie, błoga chwila wyłącznie dla siebie. Sielankę zakłóca głośne pukanie do drzwi. To dzieciak wrócił z przedszkola z ogromnym ciśnieniem w pęcherzu. No cóż, decha wygrzana więc kulturalnie wypadałoby wpuścić gościa, który ma mieć za minutę mokre spodnie. Przecież tyle Cię kosztowało oduczenie go sikania w pieluchę... Do pomysłu grania wracasz wieczorem, ale odkrywasz, że Twój ukochany komputer jest zajęty bo małżonka postanowiła obejrzeć nowy sezon Orange is the New Black na amerykańskim Netfliksie. Dzieciak okupuje telewizor i ogląda kreskówki na HBO GO. Ponieważ jest środa, nie pozostaje Ci nic innego jak Liga Mistrzów. Rozkładasz się w kuchni niczym outsider, bierzesz w łapę koreański tablet, a z polskiej lodówki wyciągasz schłodzone piwko i oddajesz się błogiemu relaksowi. Odkrywasz przy okazji że złoty pakiet za kilkaset złotych który Ci wcisnęli w kablówce nie obejmuje meczy nadawanych na żywo. Wychodzisz. Z siebie i z domu. Bierzesz ze sobą psa i butelkę z otwartym napojem. Zaczynasz się poważnie zastanawiać nad tym czy potrzeba grania powinna być elementem Hierarchii Potrzeb Masłowa. Przez te swoje rozmyślania robisz 10 kilometrów, telefon przesyła gratulacje z okazji osiągnięcia celu aktywności, a wściekła małżonka dzwoni z pretensjami gdzie się szlajasz po nocy jak ostatni menel. Wracasz do domu wyglądający i czujący się jak dętka. Przebita. Uświadamiasz sobie, że jutro od 8 czeka Cię taki sam dzień w pracy. Kładziesz się spać z myślą, że może jutro po południu sobie pograsz. Niestety umysł dalej nie pozwala zasnąć, bo zastanawiasz się czy już wpadłeś w pułapkę problemów pierwszego świata, czy też nie. Czy złota karta kredytowa którą otrzymałeś od banku dla najlojalniejszego klienta nie jest podpuchą? Gdzie zaparkowałeś wczoraj swój samochód? Sprawdzasz jeszcze przed snem czy może nie wygrałeś dzisiaj w lotto. Wypalasz sobie oczy ponieważ mądrzejsze urządzenie postanowiło wybrać największą jasność. Niestety, nie tym razem. Przy okazji sprawdzasz ostatni raz pocztę. Rachunek za prąd, internet, kablówkę i ostatnie 12 subskrybowanych platform. Przyszłość jest teraz. Dobranoc, jutro będzie lepiej... |
 kurzi_x86napisany 18.09.2019 o godzinie 12:08
zobacz profil autora |
| Robił ktoś pomiary czasu wczytywania GTA Online? |
Wybierz stronę: 1
| STATYSTYKI » | |
