Odcinek 15


GTAthegame
autor: sdr · data: 31.05.2005
Kartka była zadrukowana do połowy, ale treść którą byłem w stanie odczytać zajmowała dwie linijki. Resztę strony stanowiły jakieś chińskie znaki. Już prawie byłem pewien, że to zadanie od Triady. W części dla mnie zrozumiałej pisało tylko: "Mam dla ciebie robotę, spora kasa, jutro rano wsiądź do taksówki pod twoim domem, czekam...". Jak zwykle; fragmenty wyrwane z kontekstu. Czy moi zleceniodawcy nigdy nie zrozumieją, że łatwiej się czyta ładnie poukładane słówka? Miałem już dość wrażeń na dziś. Włączyłem TV w nadziei, że uda mi się zasnąć od znudzenia filmem.

Był brzydki, deszczowy dzień. Zbudził mnie dzwonek do drzwi. Wcale mi się nie spieszyło, bo wiedziałem że to kurier. Jak co rano przyniósł gazetę. Pomyślałem że czas coś przekąsić tym bardziej, że żoładek nie pozwalał mi o sobie zapomnieć. Chłód bijący z lodówki był zabójczy. Taki wstrząs termiczny na pobudkę to coć okropnego. Nie polecam nikomu. Po śniadaniu wrzuciłem coś na siebie i wyszedłem po gazetę. Ciekawe co tym razem przynosi "San Andreas Times"? Podniosłem zawiniątko z ziemi i już miałem zamykać dzrzwi za sobą gdy nagle spostrzegłem przy drodze żółty wóz. Wtedy przypomniał mi się wczorajszy list i wzmianka o taksówce. Wszedłem na chwilę do domu po broń i ruszyłem na spotkanie kierowcy. Był to gość w średnim wieku, o miłym wyrazie twarzy. Czyżby miał dobry dzień?

Najwyraźniej wiedział gdzie jedziemy, bo gdy zasiadłem przy nim ruszył bez słowa. Po około 25 minutach spokojnej jazdy wjechaliśmy do Chinatown. Coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu że Triada coś ode mnie chce... Nie przepadałem za zleceniami od nich, ale cóż... żadna praca nie chańbi. Zatrzymaliśmy się na rogu ulic tuż przy wytwórni "lodów". W sumie nie wiem jakim cudem władze San Andreas jeszcze nie wiedzą o tej przykrywce dla gandu narkotykowego. Mniejsza z tym. Spojrzałem na szofera, a on... na mnie. Wysadłem i zatrzasnąłem dzrzwi. Przez szybę kierowca zdążył jeszcze burknąć "budka", po czym odjechał z piskiem opon. Nie zdążyłem się nawet obrócić, kiedy za mną rozbrzmiał telefon. Spodziewając się że to do mnie, podniosłem słuchawkę. Męski głos od razu nasunął mi na myśl tego starego ślepca - Wu Zi Mu. Czego on ode mnie chce? "Słuchaj Shadow, Frank Tenpenny robi się coraz bardziej upierdliwy. Dziś wieczorem urządzimy małe przedstawienie na przedmieściach. Zadzwoń do niego teraz, powiedz co jest grane, a czarnuch na pewno nie omieszka do nas zajrzeć". Tak też uczyniłem. Jeden telefon i podziękowanie dyżurnego za wzorową postawę obywatelską.

Mniej więcej o 21:00 tego samego dnia oglądałem TV. Magle rozległ się dzwonek do drzwi; to nie mógł być dostawca prasy :) Otworzyłem i na progu ujrzałem białą kopertę. Przywykłem już do tej formy komunikacji z moimi zleceniodawcami. W kopercie znajdowała się kartka. "Bądź zaraz w Glen Park. Na rogu przy salonie Reece'a czeka na ciebie wóz. Szybko". Wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę salonu fryzjerskiego. Przy wejściu stał stary, aczkolwiek zadbany Infernus, chyba rocznik '86. Zasiadłem za kierownicą. Na siedzeniu pasażera leżała kolejna koperta, więc wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać. "Na tylnej kanapie masz broń. Jedź do Glen Park i ustaw się na pobliskim budynku tak abyś widział zaparkowany przy murze różowy Virgo. Kiedy podejdzie do niego nasza dziwka i odda kasę, odczekaj moment. Zjawi się policja, a wtedy ty rozwalisz alfonsa. Uważaj na siebie". Spojrzałem w lusterko i za sobą zobaczyłem snajperkę leżącą na tylnym siedzeniu. Przekręciłem kluczyk pozostawiony w stacyjce i ruszyłem. Za pięć minut byłem już w Glen Park. Wspiąłem się po schodach pożarniczych na dach starego bloku. Ściągnąłem z pleców mój "miotacz ołowiu" i ułożyłem się wygodnie na krawędzi budynku. Gość siedzący w różowym Virgo był nadzwyczaj spokojny. Robienie szefa Triady w balona widocznie sprawiało mu ogromną przyjemność. Zza rogu wyszłą skąpo ubrana laseczka, zbliżyła się do wozu. W tym momencie w krzakach dostrzegłem grupkę umundurowanych ludzi. Najwyraźniej czaili się na tego samego typa co ja.

Dziewczyna odeszłą od wozu, a alfons przeliczał pieniądze. Ja zacząłem przymierzać się do strzału. Byłem gotowy oddać go zaraz po usłyszeniu pierwszych policyjnych syren. Gość w krzakach dał znać kumplom przez radio i za chwilę na ulicę wyskoczyło osiem radiowozów. Po chwili Virgo stało zablokowane, a ja oddałem strzał. Kierowca wozu w pedalskich barwach opuścił ręce i zalał się krwią. Podziwiając swoje dzieło nawet nie zauważyłem kiedy Frank spojrzał w moją stronę. Wystraszony zbiegłem na dół do swojego Infernusa. Odpaliłem silnik, gaz, sprzęgło, jedynka, dwójka... czwórka! Za chwilę byłem na głównej trasie Los Santos. Nagle z prawej strony wyskoczył policyjny śmigłowiec oświetlający mnie z góry. Nie przejąłem się zbytnio. w końcu nie z takich opresji się wychodziło cało... Zwinnie mijając policyjne blokady, w końcu wpadłem na dobrze mi już znaną Jeanstreet. Jeszcze kilka chwil i będę w domu. Uchhh. Nagle z bocznej uliczki drogę zajechał mi radiowóz. Prędkość była na tyle duża, że przed oczami tylko mignęła mi twarz Tenpenny'ego. Ten stary glina naprawdę jest upierdliwy. O mało nie rozwalił mi wozu. Skubaniec nie chciał odczepić mi się z ogonu. zdecydowałęm się na swój stary numer. Wjechałem w boczną uliczkę obok zakładu Reece'a. W jej połowie znajdował się murek wysokości Rumpo. Jeszcze kilka lat temu, na wszelki wypadek ustawiłem sobie przed nim dwie "szyny" umożliwiające przeskoczenie go przy dużej prędkości. Często z chłopakami robiliśmy w tym miejscu triki przed laskami :)Najefektowniejsze skoki zwaliśmy "Unique Stunt Jumps". Skocznia wreszcie się przydała. Przycisnąłem gaz w nadziei, że Frankowi nie wyjdzie ten numer, a ja odjadę w siną dal... to znaczy: do domu :p

Nie myliłem się. Podczas gdy ja byłem już za murkiem, Frank zdezorientowany został po drugiej stronie. Hmmm... myślałem że chociaż spróbuje. Przyspieszyłem, ujechałem jeszcze kilka ulic i zajechałem do domu. Infernus do garażu; jutro odstawię go w razie czego do Pay'n'Spray. Ruszyłem do domu z zachowaniem szczególnej ostrożności. Nigdy nie wiadomo gdzie się "psy" zaczają. Powoli otworzyłem dzrzwi i tu stanąłem jak wryty. Spodziewałem się wszystkiego tylko nie tego. Padły legendarne (przynajmniej w środowisku przestępczym) słowa "FBI - rzuć broń, jesteś aresztowany"...

KONIEC
by sdr
Materiał pochodzi ze strony https://www.gtathegame.net
Oryginał znajdziesz pod adresem https://www.gtathegame.net/?nr=24